piątek, 6 czerwca 2014

Gdy od rana króluje w domu złość...

Dzisiaj o grze "Pytaki" w jej praktycznym ujęciu, choć nie tylko.
Jak co roku nastał czas egzaminu z angielskiego. Dodam, iż jest to długo wyczekiwany egzamin a decyzja o przystępowaniu do niego podejmowana z ciekawością i otwartością dziesięciolatki.
Nie mniej DZIASIAJ (może przez stres, może przez niepewność, a może deszcz lub cokolwiek innego) poranek zaczął się silnymi atakami złości, obwiniania wszystkiego i wszyst
kich dookoła (zaczynając od niewspółpracujących skarpetek a kończąc na mamie).
W sumie poza cierpliwością, empatia dla dziesięciolatki, bezwarunkową akceptacją połączoną jednak ze szczerym mówieniem jak JA się czuje w tej sytuacji i co jest dla mnie ważne nie miałam pomysłów na strategie, które mogłyby pomóc.
Aż tu nagle wściekłej dziesięciolatce wpadły w ręce PYTAKI i niespodziewanie, zamiast nakrzyczeć na nie, że pudełko nie takie, kostka za kwadratowa czy coś innego usłyszałam (powiedziane spokojnym głosem): "Zagrasz?"
Przystałam z radością. Zaczęła córa i od razu wylosowała polecenie by rzucić kostką uczuć, powiedzieć co to za uczucie i opowiedzieć o sytuacji w której tak się czuła. I co wypadło na kostce? ZŁOŚĆ.
Pytam więc, a opowiesz o sytuacji w której tak się czułaś. I usłyszałam: "To teraz tak się czuję..." I zaczęła się rozmowa: o tym co ważne, o bijącym mocniej sercu, potrzebie bliskości, chęci uznania pracy włożonej w przygotowanie się itp.
Było cudnie....
Potem losowałyśmy jeszcze kilka pytań a na końcu wypadło: "A jak wyglądałaby Twoja wymarzona sobota?" Ach.... ja się rozmarzyłam i zobaczyłam obraz: cisza (żadnych dźwięków), pełen spokój i harmonia i ja leżąca do południa w łóżku czytając książkę. I ta cisza dookoła.

A dziesięciolatka dodała swoją wersję: najpierw lody, potem dostajemy dużo 'kart Rio', potem rower i granie w 4-5 różnych gier planszowych.
W sumie też fajny plan...
No i poleciała na egzamin a ja trzymając kciuki do pracy.