Nie
da się raz na zawsze dogadać z dzieckiem. Każdy dzień, każda chwila to
okazja do nawiązania kontaktu. Gdy są emocje (u dużych i małych) to
informacja, że o coś ważnego tutaj chodzi. A dzisiaj poranek u mnie był
burzliwy....
Młody domagał się "słodycza na śniadania". I gdy
słyszał odmowę razem z wyjaśnieniem maminej troski o jego zdrowie i
chęci dbania o jego odporność (bo stale ciągle ma katar
i kaszel) bardzo się denerwował, tupał i krzyczał. Mama jednak miała
jasność, że zdania nie zmieni bo zależy jej by śniadanie było pożywne i
wspierało zdrowie dziecka. Wiedziała też, że chce przyjąć frustrację
syna i rozmawiać z nim o tym co czuje i o tym co jest dla niego i jej
ważne.
A Młody krzyczał: "Jak mały człowiek coś chce i nie dostaje
to jest mu smutno. A ja teraz jestem smutny i jeszcze zły..." A mama
zaproponowała chłopcu wspólną wizualizację: jaki chce być w przyszłości
duży, i jakie sporty uprawiać, i co jeszcze robić. A chłopiec opowiadał,
snuł plany o swojej sile prędkości i sprawności bo bardzo, ale to
bardzo lubi sport. Złość zmieniła się w pasję i energię do działania. I
mama zapytała: jak jak sadzisz co dobrze jest jeść by tyle mieć siły.
Młody zrozumiał co się "święci" a jednocześnie był taki nakręcony na
to wizję siebie w przyszłości, że powiedział markotnie: "Pewnie jedzą ta
kaszę, warzywa i to wszystko co mi dajesz. Ale wiesz co.... potem na
pewno dostają słodycze by mieli dobry humor do ćwiczeń". I śniadanie:
orzechy, jabłka, ogórki i 3 łyżki kaszy jaglanej zniknęło w mgnieniu oka
a potem już w drodze na aikido była "słodycz" by mieć dobry humor na
zajęciach.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz