niedziela, 14 lutego 2016

Nie odbierajmy dzieciom prawa do czucia!

Dzisiaj spędziłam 3 godziny w poczekalni pewnej przychodni. Siedziałam obok gabinetu pobrań z nadzieją na czytanie książki. Gdy przeczytała 3-4 strony poczułam jak ściska mnie w żołądku a serce mi wali jak szalone. Podniosłam wzrok i zobaczyłam obok mnie dziewczynkę w trudnych emocjach.

Płakała niemal bezgłośnie a jej ciało z każdą chwilą się kurczyło. Tak jak i moje.

Chciałam się do niej uśmiechnąć, dać znać, że nie jest tutaj sama, że widzę jej ból i smutek, jednak byłam tak spęta a wręcz zamrożona, że nie mogłam się niemal ruszyć. Zamknęłam oczy i wzięłam wdech. Chciałam lepiej zrozumieć, co tu i teraz się ze mną dzieje. Skąd tak nagle tak sile emocje w moim ciele. Czułam ciężar w klatce, twardy żołądek jak kamień i niemal nie zauważalny oddech.
Zapytałam sama siebie: "Co się teraz we mnie dzieje?" a także "Za czym tu i teraz tęsknię?", "Czego chciałabym mieć więcej?"

Nadal z zamkniętymi oczami siedziała i oddychałam. Ciało powoli się rozluźniało, oddech wracał do normy. Otworzyłam oczy a potem jak się okazało i uszy - bo do tego momentu nie słyszałam za bardzo otoczenia dookoła mnie. Choć wydawało mi się, że nie było mnie to 10 minut to zauważyłam, że minęła niecała minuta.

Pojawiła się we mnie odpowiedź na zadawane przeze mnie pytania: "Szacunek i prawo do doświadczania świata po swojemu".
-Tak, to dla mnie ważne. Bardzo chcę także by każdy mały czy duży miał takie prawo - pomyślałam i wtedy zauważyłam tą samą ok 2 letnią dziewczynkę tylko, że tym razem zauważyłam obok niej dorosłą kobietę, najprawdopodobniej jej mamę. Kobieta miała bardzo zmarszczone brwi i mówiła:

- Powinnaś się wstydzić. Taka duża dziewczynka, a tak się zachowuje. Chcesz tylko na ręce i na ręce, przecież możesz sobie sama posiedzieć na krzesełku. Naprawdę wstydź się, że się tak wszystkiego boisz.

Słowa kobiety dudniły w moich uszach. Zauważyłam, że klatka się znowu powoli zaciska. Tylko, że tym razem pojawiło się w mnie NIE. Pomyślałam: 

-Nie! Protestuję przeciwko odbieraniu prawa dzieciom do bania się. Chcę by każde dziecka, każde i małe i duże miało prawo doświadczać i wyrażać, to czego doświadcza i jednocześnie marzy mi się by w tej sytuacji dostało wsparcie. By nie było ośmieszane, by jego doświadczenia nie były pomniejszane a uszanowane i przyjęte z ciepłem i zrozumieniem. Bo wtedy dziecko wie, że nie jest samo w tym, co przeżywa i czuje się bezpiecznie i brane pod uwagę. Może więc też przekroczyć swój lęk.

Poczułam ulgę i dokładnie w tym samym momencie zobaczyłam mamę tej dziewczynki z jakby innej perspektywy. Przyszła do mnie myśl, że jest być może zmęczona a może sfrustrowana i być może też doświadcza bezsilności i bardzo potrzebuje łatwości, odpoczynku i chwili dla siebie….



Miałam dużo zrozumienia dla tej kobiety i jednocześnie wielką tęsknotę, za tym by dzieci z ciepłem i akceptacją były przyjmowane z tym, czego doświadczają. Byśmy my dorośli mieli siłę, cierpliwość by tak właśnie spotykać dzieci, również wtedy gdy jest trudna sytuacja. Wiem, że zasoby się kończą czasem i brakuje cierpliwości i w pełni to szanuję. Jednocześnie tak ważne jest dla mnie uszanowanie życia którego doświadczamy jako ludzie, czy jesteśmy mali czy duzi. A w relacji dorosły dziecko jest to dla mnie tym bardziej ważne, bo dzieci słowa swoich najbliższych niemal zawsze biorą sobie bardzo do serce. Rodzice, opiekunowie to są dla tych małych ludzi autorytety i dzieci są gotowe dużo zrobić by się do tego, co dorośli mówią dostosować. Czasem nawet za dużo. Są gotowe uwierzyć, że nie mają prawa czuć pewnych rzeczy, kiedy je czują. Są gotowe odciąć się od uczuć i potrzeb, bo chcą wiedzieć, że przynależą do rodziny, do dorosłych ważnych w ich życiu.

Dla jasności dodam, że w żadnym razie nie twierdzę, że jednorazowo taka sytuacja może od razu dzieci odciąć od życia: uczuć i potrzeb. Bardziej martwię się o to by tego typu zachowania nie były wzorcem budowania relacji rodzic-dziecko. Jednak nade wszystko chcę byśmy wszyscy żyli świecie, gdzie jest miejsce na autentyczność, szczerość, na wyrażanie tego co ważne i jednocześnie branie siebie nawzajem pod uwagę. Wierzę, że możliwe jest wypracowanie rozwiązań wygrany-wygrany, gdzie potrzeby wszystkich są brane pod uwagę i jednocześnie wiem, że nieraz to jest bardzo trudne, a nawet niemożliwe, przez wgląd na brak zasobów wewnętrznych w danej chwili. Cóż, nic nie dzieje się od razu:) i wymaga pracy. Przede wszystkim pracy nas dorosłych nad sobą, bo przecież "z pustego i Salomon nie naleje".