czwartek, 26 września 2013

O zaufaniu i wierze w dzieci...

Często zastanawiam się jak wspierać poczucie wewnętrznej mocy dzieci. W tym celu szukam takich słów by to co mówię dodawało im sił i pozwalało rozwijać skrzydła.

 A dzisiaj rano w drodze do przedszkola idę z pięciolatkiem wzdłuż ulicy i nadjeżdża samochód - więc w trosce o bezpieczeństwo mówię:
-Kochanie uważaj, zejdź na bok proszę, samochód jedzie
 
 i w odpowiedzi od oburzonego (bardzo!!!) pięciolatka słyszę: ..
- Mamo nie jestem ślepy - widzę jak jedzie samochód i wiem, że trzeba zejść na bok. Więc nie mów mi takich rzeczy"! 
To dla mnie temat jak łączyć zaufanie i rozwijanie samodzielności i odpowiedzialności dziecka z troską i chęcią by było bezpieczne....

 Powiedziałam mojemu skarbowi:
-Wiem, że widzisz auto i wiesz, że trzeba się odsunąć to ja czasem takie rzeczy mówię nie dlatego, że nie wierzę, że nie wiesz - LECZ DLATEGO, ŻE CIĘ TAK MOCNO KOCHAM, ŻE CHCE MIEĆ PEWNOŚĆ, ŻE JESTEŚ BEZPIECZNY.
 
A w odpowiedzi usłyszałam: -
 -Mamo mam pięć lat i wiem jak dbać o swoje bezpieczeństwo. I czekam, aż będę sam mógł chodzić do przedszkola.
Cóż wzięłam głęboki wdech, a potem kolejny i poszliśmy - RAZEM do przedszkola.

środa, 25 września 2013

Dni kórych nie znamy

Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy,


Od kilku dni chodzi mi po głowie piosenka, która dwa dni temu o poranku przybrała na znaczeniu. Chodzi o piosenkę Marka Grechuty "Dni których nie znamy."

To był ciężki ranek. Kłótnia z dziećmi o ubieranie się, o wyjście do szkoły, moje okazanie złości w sposób, w który pozostawił mnie w poczuciu winy i wstydu na kilka godzin. Już w tym momencie słyszałam oceny w mojej głowy na mój temat: tak się dobra matka nie zachowuje, z już z pewnością nie zachowuje się matka, która napisała książką o dogadywaniu się z dziećmi dla innych rodziców, etc. Jednocześnie byłam świadoma mojej bezsilności, frustracji i rozczarowaniu, że zarządzanie pewnymi relacjami czasami a okresami często - nie jest łatwe.

Tak, nie byłam zadowolona z poranka, miałam poczucie winy, że przestraszyłam dzieci, że pokazałam się im, jako furiatka. Na szczęście mam wokół siebie osoby, do których mogę zadzwonić i opowiedzieć, co się we mnie dzieje. I dotarłam do tego, że chwile potknięcia mogą być przypomnieniem o tym, na czym mi zależy najbardziej i poszukaniem nowych strategii na to, aby te wartości i potrzeby w moim życiu były obecne.

I wróciła do mnie piosenka Grechuty:

"Gdy żałujesz tych [dni], z których nie masz nic,
Jedno warto znać, jedno tylko wiedz, że...
Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy,
Ważnych jest kilka tych chwil , tych na które czekamy."


I nie znaczy, że chcę wybielić ten poranek z wielka kłótnią. Udawać, że go nie było. Uspakajać się, że nic wielkiego się nie stało, a na pewno nic złego. Coś się stało. Na teraz pewnie nie dowiem się, jaki miało to rzeczywisty wpływ na dzieci, na naszą relację. Ale nasza relacja nie kończy się w chwili tej porannej awantury. Gdyż wiele zostało zbudowane wcześniej. Jest do czego wracać, do czego odwoływać się. I tu kolejna zwrotka piosenki przychodzi obrazować to, co się dzieje we mnie:

"Pewien znany ktoś, kto miał dom i sad,
Zgubił nagle sens i w złe kręgi wpadł,
Choć majątek prysł, on nie stoczył się,
Wytłumaczyć umiał sobie wtedy właśnie, że...
Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy,
Ważnych jest kilka tych chwil , tych na które czekamy."

Po chwilach, z których nie jesteśmy zadowoleni, zawsze możemy budować od nowa. Gdy pokażemy swoją wrażliwość, opowiem o to, co przeżywaliśmy, ponownie zainteresujemy się jak przeżywało to dziecko, co możemy zrobić kolejnym razem, aby było więcej harmonii i na nowo snujemy nić porozumienia.

Jestem oczywiście przekonana, iż w tej relacji z dzieckiem/ dziećmi, jej rozwój w dużej mierze zależy od tego jak ja przepracuję tę sytuację. Jak ja podejdę na nowo do tematu mojej złości. Gdyby takie sytuacje miały się wydarzać często, oczywiście nie mielibyśmy w efekcie na czym budować nowego. Nauka z tych chwil jest taka: kiedy wpadasz wielki dołek, znaczy że coś wielkiego jest niezaspokojonego, być może w innej części Twojego życia.

"Odpowiedzi szukaj, czasu jest tak wiele..."
Więc szukam nowych rozwiązań, nowych odpowiedzi, sprawdzam, masz czas... liczy się tylko ten czas, co jest przede mną.

wtorek, 3 września 2013

O oddawaniu odpowiedzialności dzieciom

Wakacje się skończyły i nadszedł czas, by życie rodzinne wróciło na dawny, znany tor. Wracają obowiązki i zadania dnia codziennego a dzieci po 2 miesiącach przerwy wracają do szkoły i przedszkola. Towarzyszy temu paleta różnych emocji – radość, ciekawość, ekscytacja a także obawy, zniecierpliwienie czy niechęć. Jako rodzic przyjmuję te emocję i „konteneruję” – daję im przestrzeń pełną akceptacji i szacunku, a jednocześnie chcę wspierać moje dzieci w podejściu opartym na fundamentach otwartości i wiary w siebie.

Jak to rozumiem? To co sobie myślimy, co do siebie w środku mówimy w dużym stopniu kreuje naszą rzeczywistość. Dlatego chcę swoimi działaniami, przykładem i rozmowami z dziećmi wspierać je w formułowaniu przekonań, myśli, zadań, które dodają im wiary w siebie – pokazują im ich wewnętrzny potencjał i moc.

Zaufanie do siebie, gotowość do szukania rozwiązań i otwartość na rezultat, w moim przekonaniu, są bardzo pomocne do spełnionego i szczęśliwego funkcjonowania w świecie i w młodości i dorosłym życiu.
 
Początek roku szkolnego to czas pakowania wyprawki, odnajdywania i kompletowania strojów na w-f, aikido czy basen.
 
To czas pytań:
  • Mamo a gdzie jest mój czepek?  
  • Mamo a gdzie moje korki na piłkarzyki? 
Pytaniom nie ma końca. O ileż szybciej i pozornie łatwiej byłoby, gdyby to ja wszystko znalazła i włożyła do toreb i worków i miała tak lubiany „święty spokój”. Szybciej tak, ale czy łatwiej. Krótkoterminowo może tak ale w długim terminie wzięłabym na siebie odpowiedzialność za kolejny temat moich dzieci.

Obydwoje są w wieku, gdzie są w stanie (czasem przy dużym wysiłku, czasem zajmuje to dużo czasu i wymaga skupienia a nawet kilku podejść do tematu) sami zadbać o swoje sprawy. Możemy się z pięciolatkiem umówić, że sprawdzę jego przedszkolną wyprawkę – czy są stroje sportowe, szczoteczka, pasta itp. Jednak dziewięciolatce oddaję ten obszar w pełni – chcę by wiedziała, że sama odpowiada za ołówki, gumki w piórniku, skarpetki (i to białe) na w-f.

Pamiętam jak kiedyś usłyszałam od pewnego rodzica, że jest zmęczony tym ciągłym pilnowaniem czy kredki zatemperowane w piórniku czy jest klej itp.?
 
Gdy spytałam dlaczego to robi, usłyszałam, że nie chce by dziecko dostało „minusa”. Dopytywałam dalej co złego jest w dostaniu minusa i usłyszałam, że wtedy dziecko się smuci a on chce dziecku tego oszczędzić.

Pomyślałam, że też chcę smutków oszczędzać swoim dzieciom – tylko jakim kosztem. Nie mam siły by codziennie sprawdzać piórnik i co więcej – nie chcę tego robić! Chcę by moje dziecko wiedziało, że samo może w pełni zadbać o to, czy dostaje minusa czy nie. Czasem dostajemy minusy a czasem nie  - i smutek związany z minusem też jest częścią nauki o życiu.

Chcę uczyć, na miarę ich możliwości oczywiście, kroczek po kroczku, moje dzieci zarówno odpowiedzialności, samodzielności a także wesprzeć ich poczucie sprawczości.

Dlatego, gdy mam wątpliwości czy coś „szybciej” czy lepiej zrobić za moje dzieci, zadaję sobie sama pytania:
  • Na ile moje działanie wspiera moje dzieci w świadomości ich wewnętrznej mocy?
  • Czego z tej sytuacji uczą się o sobie moje dzieci? Czego uczą się o tym, jak ja je postrzegam?
  • Czego też dowiaduje się sama o swoim zaufaniu i wierze w dzieci?