czwartek, 18 grudnia 2014
sobota, 13 grudnia 2014
wtorek, 9 grudnia 2014
Autentyczna czyli jaka..?
Do napisania tego tekstu zainspirowała
mnie cytat z książki Miki Kashtan pt: „The little book of courageous living”,
brzmiący następująco:
„Jeżeli
masz tylko wybór pomiędzy byciem nieautentycznym lub wyrażeniem osądu, ja
preferuję byś wybrał osąd. Jednakowoż wierzę, że jeśli dobrze poszukasz prawie
zawsze będzie dostępna dla Ciebie opinia bardziej wspierająca i w pełni
autentyczna”.
Słyszałam już kiedyś te słowa od Miki
podczas teleklas przez nią prowadzonych. Teraz jednak, gdy je ponownie
przeczytałam wróciły do mnie ze wzmożoną siłą. Poczułam poruszenie i niepokój
jednocześnie, a w głowie pojawiły się przeróżne myśli i taki mały teatr
mentalny:
- Przecież nie możliwe jest by być
zawsze szczerym….
- A w sumie, dlaczego jest to
niemożliwe?
- Bo czasem bycie szczerym jest to po
prostu za trudne.
- Bo czasem nie chcę drugiej osobie
sprawić przykrości.
- Nie jestem szczera, bo chcę zadbać o
to, by dana osoba dobrze się czuła.
Myśli napływały coraz szybciej i
szybciej. Poczułam przytłoczenie i spięcie w ciele. Stop, stop – pomyślałam.
Zauważam moje myśli i dialog, który ze mną prowadzą. Co więcej wiem skąd one
się wzięły i jakie jakości reprezentują, a jednocześnie chcę zapytać się też
swojego serca, co ono sądzi o autentyczności.
Zatrzymuje się nad tym tematem dłużej
i analizuję go dogłębnie, bo autentyczność jest bardzo dla mnie ważna. Chcę być
autentyczna w relacji z samą sobą a także w relacji z innymi. Nie chcę zakładać
masek, działać z miejsca „powinnam” czy „muszę”. Chcę być sobą – dbać o siebie
i o innych a także o relacje z nimi jednocześnie. Cieszy mnie również szczerość
i autentyczność innych osób.
Mam w sobie zaufanie, że bycie
autentycznym, działanie w zgodzie ze sobą zawiera w sobie jednoczesne dbanie o
relację i uwzględnianie potrzeb drugiej osoby. Autentyczność w relacji może
oznaczać mówienie o tym, jak ja się mam, co mi służy a co mniej, co jest dla
mnie ważne i w związku z tym, o co chcę siebie lub drugą osobę poprosić.
Jednocześnie widzę od razu ryzyko, iż
druga osoba nie usłyszy moich słów jako wyrazu tego, co jest we mnie teraz żywe
czy ważne. Tylko usłyszy to jako ocenę jej osoby lub tego, co robi. Oczami
wyobraźni widzę różne możliwe reakcje drugiej osoby i przyznam szczerze trochę
się ich obawiam:
- oceny i atak wyrażone wprost
słowami:, „Ale jesteś nie wdzięczna”, „Nie doceniasz, co ja dla ciebie robię”,
„Przy tobie to już wcale nie wiadomo jak się zachowywać, bo ty zawsze tak
reagujesz”
- oceny i atak wyrażone w rozmowach z
osobami trzecimi:, „Ale ona jest samolubna…”, „Wcale nie można z nią rozmawiać,
od razu się czepia”
- wzięcie na siebie poczucia winy i
osądzanie siebie wyrażone słowami: „Ja tylko chciałam by było dobrze”,
„Przepraszam Cię bardzo, nie chciałam byś czuła się źle”
- wycofanie się z rozmowy czy nawet z
relacji
Każda z wymienionych powyżej reakcji
(a nawet wiele innych) może się zdarzyć. A mimo to ja nie chcę rezygnować z
autentyczności. Nie chcę brać na siebie odpowiedzialności za uczucia innych i
oczywiście nie chcę też innych osób obarczać odpowiedzialnością za moje
uczucia.
Widzę ryzyko takich reakcji i chce dać
prawo moim rozmówcom do czucia się tak jak się poczują. A jednocześnie chcę dołożyć wszystkich możliwych starań,
użyć wszystkich moich zasobów wewnętrznych i doświadczenia by zwiększyć
prawdopodobieństwo, że moja intencja zostanie usłyszana tak jak mi na tym
zależy.
Piszę o dokładaniu starań, bo nie mogę
mieć pewności, że to się zdarzy i chcę się z tym liczyć. W budowaniu relacji,
zarówno sobą, jak i innymi ludźmi, intencja jest dla mnie kluczowa.
Czasem w rozmowie pojawiają się nie
takie słowa, jakich chcemy a i tak rozmowa przebiega tak, jak chcemy. Wierzę,
że to, dlatego, że intencja została usłyszana czy zobaczona, Czasem zdarza się
też tak, że słowa są te, co chcemy jednak przebieg rozmowy nas zaskakuje. I to
bardzo często są momenty, gdy nie udało się nam pokazać w pełni intencji.
Moja intencja w kontaktach z innymi
osobami to często jest wymiana, przyczynianie się do piękna życia, wzbogacanie
swojego i innych życia.
Chcę współtworzyć rzeczywistość i
relacje, gdzie jest miejsce na szczerość, na dzielenie się tym, co nas wzbogaca
i sprawia, że kwitniemy, jak na mówienie o sprawach trudnych i tych, które nam
nie służą.
Chcę ufać i zaufać, że dam radę
utrzymać reakcje drugiej osoby, gdy szczerze i w zgodzie ze sobą powiem o tym,
co w danym momencie jest dla mnie ważne. Wiem, że moja własna praktyka w
Porozumieniu Bez Przemocy zwiększa moje osobiste zasoby w przyjmowaniu trudnych
reakcji i w dbaniu w takich momentach zarówno o mnie jak i relację z rozmówcą.
Myślę (z lekkim przymrużeniem oka) o mięśniu empatii, który trzeba ćwiczyć codziennie
tak jak ćwiczy się mięśnie brzucha by później był miejscem naszych zasobów i
źródłem zarówno dumy jak i zaufania do siebie.
Jeśli w danym momencie, po wysłuchaniu
czy zobaczeniu reakcji mojego rozmówcy na moje szczere i autentyczne słowa,
jest mi trudno w kontakcie ze sobą. Być może pojawi się mętlik w głowie,
pojawią się grasujące osądy, żądania, słowa typu: „bo ty nigdy..”, „ty zawsze,
znowu..” Zawsze mogę wziąć głęboki wdech, a potem drugi i powiedzieć:
- „Usłyszałam to, co mówisz i dziękuję
za te słowa. Bo dzięki temu mam jasność, że nie udało mi się wyrazić tego, co
chciałam, nie znalazłam takich słów, które oddałyby w pełni moją intencję. Chcę
ich poszukać i spróbować jeszcze raz, jednak nie teraz. Potrzebuję chwilkę by
zebrać myśli. Więc chciałabym do tego tematu wrócić za parę minut, czy możemy
się tak umówić?”
Dla mnie autentyczność mocno połączona
jest ze świadomym wyborem. I chcę w każdej chwili dawać sobie wybór czy chcę
być autentyczna czy nie. Są momenty, gdy nie mam gotowości otwarcie mówić o
swoich uczuciach i potrzebach w reakcji na jakieś zdarzenie i wybieram łatwość
i spokój na przykład zachowując milczenie czy nie dzieląc się tym, co w danej
chwili we mnie żywe.
środa, 19 listopada 2014
Gdy słowa skierowane do nas wysyłane są do trzeciej osoby...
Kontynuujemy temat rozpoczęty w
poprzednim artykule Słowa mają moc, a słowa do dzieci nawet większą.., dotyczący komunikatów wysyłanych tak naprawdę do
dziecka, ale okrężną drogą - bo mówimy do osoby trzeciej, aby
posłużyć się nią jako "straszak" na dziecko, mówiąc
kolokwialnie.
Zdarzało mi się regularnie, kiedy
jeszcze często bywałam na placach zabaw, że rodzic czy opiekunka
mówiła do dziecka tego typu słowa:
"Pani Magda zaraz zadzwoni do
twojego taty i powie jaki jesteś niegrzeczny."
albo
"Jak będziesz dalej tak się
zachowywała, to pni Magda na Ciebie nakrzyczy."
Doświadczyliście takich sytuacji?
Wyobrażam sobie, iż osoba mówi tak,
gdyż czuje się bezsilna, i potrzebuje wsparcia i może sprawczości.
Czy mówiąc tak zwiększa swoje szanse na otrzymanie tego? Być może
gdybym dzwoniła wtedy to taty dziecka lub krzyczała na dziecko...
może. Choć według mnie byłoby to spełnienie jej potrzeby
wsparcia i sprawczości chwilowe, bo gdy mnie nie będzie obok lub
innej osoby trzeciej, to nie będzie miała strategii na zachęcenie
malucha do pożądanego w tym momencie zachowania. Owszem takim
"straszakiem", który w języku PBP chcę widzieć jako
strategię na spełnienie bardzo pilnych potrzeb: wsparcia,
porozumienia, zrozumienia, spokoju i pewnie wielu innych potrzeb,
może być tysiące innych rzeczy (nie obejrzysz telewizji, nie
dostaniesz deseru, Tomek nie będzie mógł przyjść do Ciebie,
itd.)
Dziecko, wyobrażam sobie, może poczuć
w takiej sytuacji strach i zagubienie, niezrozumienie, czemu, koniec
końców, obca osoba miałaby tu na mnie krzyczeć? Czemu ktokolwiek
miałby na mnie krzyczeć? Owszem może się poddać strachowi i
przestać robić to, co nie jest pożądane, na chwilę, aż się
oddalę. Albo pójść za buntowniczą postawą i zacząć jeszcze
bardziej manifestować swoją chęć i autonomię.
Co w tu i teraz w tym artykule mnie
interesuje to jak to jest dla mnie, czyli dla osoby, do której ten
komunikat tak naprawdę nie jest przeznaczony.
Czuję również bezsilność, bo nagle
jestem włączana w coś, o co nikt mnie nie zapytał. Nikt nie
zapytał mnie, czy mam ochotę kłamać dziecku, czy mam telefon do
taty i ochotę zadzwonić do niego? Czy mam zwyczaj krzyczenia na
dziecko i czy mogłabym dokonać tego tu i teraz na zawołanie? Czuję
zdziwienie, podobnie jak dziecko, bo nie mam ochoty krzyczeć na
niego i dzwonić do taty, bo ja nie widzę jego zachowania jako
trudnego. Przez to nie chcę powiedzieć, że to samo zachowanie nie
może być trudnym dla opiekunki.
I zadaję sobie zawsze wtedy pytanie:
czego chcę? za czym tęsknię tu i teraz?
Za szacunkiem.
Zrozumieniem.
Zaufaniem.
Miłością.
Strategia powiedzenia wprost opiekunce
czy rodzicowi - "Wie Pani, czuję się zdziwiona i chcę być
uczciwa wobec dziecka. Nie mam telefonu do taty ani zwyczaju
krzyczenia na dzieci. Proszę nie straszyć mną swojego dziecka, bo
ja nie zrobię tego, o czym Pani mówi." - dla mnie odpada, bo
nie widzę, abym w ten sposób wspierała jej potrzeby, których się
domyślam: wsparcie, sprawczości.
Ale również bezpośredni okazanie jej
empatii w tym momencie w stylu - "Czuje się pani zmęczona i
chciałaby spokoju i większej łatwości w zabawie z chłopcem?"
- nie jest dla mnie, gdyż boję się naruszenia czyjegoś komfortu i
granic, gdy go nie znam lepiej a empatia jest odsłanianiem siebie i
innych.
Milczeć - też to nie wspiera potrzeb
dziecka ani moich ani chyba tej osoby. Wszyscy pozostajemy wówczas w
niedopowiedzeniu, nieporozumieniu.
Zazwyczaj wybieram strategię podobną
do tej, co wybrała ta osoba: wysyłam komunikat do dziecka, z
nadzieją, że dotrze on też do trzeciej osoby. I śmieję się w
duchu teraz z tego odkrycia, że robimy podobną rzecz. Wybieram więc
okazanie empatii dziecku (po sekundzie auto-empatii dla siebie
oczywiście :-) w stylu:
"Chcesz bardzo mieć tę zabawkę,
co Tomek, tak? A ciocia martwi się, bo chce abyście się zgodnie
bawili?"
albo
"Tyle masz energii, że chcesz
wejść na sam szczyt wieży, a mama niepokoi się, bo chce, abyś
był bezpieczny?"
I jest to bezpieczny sposób dla mnie.
Ale i mam wrażenie bezpieczny dla dziecka i rodzica, gdyż nie
podważa autorytetu rodzica przy dziecku, pokazuje też obu stronom,
jak mogą się czuć dwie osoby w tym samym czasie.
Czasami zaczynam od wyrażenia siebie:
"Wiesz, nie lubię krzyczeć na
dzieci i jednocześnie widzę, że twojej cioci bardzo zależy, abyś
był bezpieczny, chciałbyś zejść?"
W sumie bo obu reakcjach zaczyna się
taniec z dzieckiem, często wymieniamy spojrzenia, w zależności od
wieku dziecka, kilka słów czy zdań. Czasami rodzic czy opiekun
zaczyna wtedy rozmawiać już bezpośrednio ze mną, jak mu jest
trudno z danym zachowaniem.
Jeśli miałabym podsumować moją
intencję z tego artykułu to powiedziałabym: marzę za
bezpośrednimi komunikatami - auto-wyrażaniem się czy empatią dla
drugiej osoby - zawsze i wszędzie. Widzę jednak, że w wielu
sytuacjach ja (może i druga osoba) nie jestem na to gotowa i
wybieram pośrednią drogą, która mam nadzieję wspiera jak
największą ilość potrzeb z naszego wspólnego worka potrzeb.
Chciałabym aby w takim trójkącie rodzic-dziecko-ja, zostało
wsparte przede wszystkim dziecko, bo ono ma najmniej zasobów i jest
najbardziej wrażliwe.
piątek, 31 października 2014
Słowo jest nośnikiem energii i ma moc!
Ostatnio coraz częściej biegam po
okolicy. Te doświadczenia są dla mnie źródłem refleksji nad sobą, swoją
motywacją, wewnętrzna siłą i tym, co jej służy lub nie służy, pokorą wobec ograniczeń ciała i
radością z obcowania z naturą. Bieg po okolicy to również okazja by z boku
poprzyglądać się budynkom, zwierzętom domowym a także i ludziom.
Te ułamki sekund kiedy widzę
ludzi dookoła mnie gdy biegnę jak choćby: pana który mozolnie dzień po dniu maluje
od 3 tygodniu bardzo długie ogrodzenie, operatora walca który w okolicy
buduje drogi, mamę wsadzającą dziecko do wózka, dorosłych zwracających się do
siebie na pożegnaniu na progu drzwi są dla mnie źródłem inspiracji. Ich mimika,
słowa, gesty a także energia czy nastawienie danego dnia do życia widziane
przeze mnie tylko przez kilka sekund skłaniają do refleksji a w głowie
pojawiają się pytania o sens życia? O drogę która podążamy? O bliskie relacje?
O to co wspiera życie jako takie a co niekoniecznie?
I gdy ostatnio biegłam po okolicy
w pamięci zapadło mi usłyszane zdanie. Biegłam właśnie koło jednorodzinnego
domu przed którym na podwórku bawił się chłopiec chyba z babcią.
Usłyszałam, że starsza pani
namawia malca do powrotu do domu a on stanowczo odmawia. Mijam ich, uśmiecham
się a pani odwzajemnia uśmiech a jednocześnie do chłopca mów: „O widzisz zaraz
Cię Pani zabierze i będziesz miał. Wracaj do domu”.
Chłopiec popatrzył na mnie bardzo
uważnie. Śledził każdy mój ruch, sprawdzając zapewne czy aby nie zamierzam
skręcić z trasy i wpaść po niego na podwórko.
Uśmiechnęłam się do niego, on
jednak nadal z zasępioną miną i ciałem które jakby zastygło w bezruchu patrzył
na mnie. Odprowadził mnie wzrokiem do końca ogrodzenia wobec jego domu.
Pobiegłam dalej jednak zdanie
wypowiedziane przez babcię do wnuczka zostało w mojej głowie.
Poczułam smutek i bezsilność. A
to dlatego nie ma we mnie zgody na takie komunikaty do dzieci. Zależy mi by to,
co mówimy (i też jak mówimy) wpierało je w byciu w przyszłości spełnionymi,
szczęśliwymi, świadomymi swojej wartości dorosłymi a co więcej ludźmi z
kompetencjami prowadzenia dialogu opartego na potrzebach, ceniącymi szacunek do
życia jako takiego i gotowych na porozumienie oparte na założeniach
wygrany-wygrany. Dzieci są tak samo ludźmi jak i dorośli i ich prawo do
szacunku, wsparcia, bycia zauważonym jest tak samo ważne jak prawo dorosłego.
Co więcej by rozwijać się
harmonijnie i w pełni potrzebują bezwarunkowej miłości i poczucia
bezpieczeństwa. To od tego jak dzieci traktujemy, co do nich mówimy zależy w
pewnym stopniu to czy widzą piękno otaczającego świata, czy chcą budować mosty
porozumienia czy szukać możliwości i sposobu na walkę i wygraną.
A ja chcę współtworzyć świat
oparty na pokoju i szacunku dla potrzeb bez konieczności kontroli, walki i
agresji. Gdy myślę o tym zdaniu pojawiają
się w głowie pytania:
·
Czego tak naprawdę dowiedziało się dzisiaj to
dziecko o życiu?
·
Na ile ten komunikat buduje jego zaufanie do
świata?
·
A także czego dowiedziała się o relacji z babcią?
Na ile jej słowa wspierają kontakt z nią oparty na wzajemnym zaufaniu i
akceptacji?
Dla jasności tego co piszę, moją
intencją w żadnym razie nie jest krytyka zachowania starszej pani. Jak za
chwilę pokażę widzę jej piękne potrzeby i dobre intencje które chciała
zaspokoić zwracając się w ten sposób do wnuczka. Natomiast moją intencją do
napisania tego wpisu jest przypomnienie sobie i Wam drodzy czytelnicy, że to co
mówi jako dorośli (czasem z braku cierpliwości, bezsilności a nawet złości) ma
duże znaczenie dla dzieci. Jako ich rodzice czy opiekunowie jesteśmy
najważniejszymi osobami w ich życiu. Obserwują nas bacznie. Na bazie tego co
robimy, jak się zachowujemy i także co mówimy dzieci budują swój obraz świata.
I tu od razu kiełkuje mi kolejne pytanie:
- Z jaką motywacją chcę by działało w życiu moje dziecko?
- Z ciekawości? Z radości chłonięcia życia? Z lęku? Z chęci dominacji?
Dlatego ważne jest dla mnie by to,
co mówi i jak mówimy wspierało dzieci docieraniu do swoich potrzeb i z tego
miejsca wypracowywania strategii i możliwych rozwiązań.
Wróćmy jeszcze na chwilę do
intencji babci tego chłopczyka. Być może była zniecierpliwiona, a może
sfrustrowana czy bezsilna. Być może już kilka razy prosiła dziecko by weszło do
domu i tak się nie działo. Prawdopodobnie tęskniła za łatwością, współpracą być
może za podążaniem za ustaleniami czy dotrzymywaniem umów. W danym momencie nie
wiedziała lub nie miała siły jak inaczej skłonić dziecko do współpracy niż
przez lęk. Chciała kontaktu, by jej prośba była zauważona i nie miała innego
pomysłu jak sobie w tej sytuacji poradzić.
To zupełnie ludzka reakcja. Zdarzają
się sytuacje gdy bezsilność czy emocje biorą górę. Gdy mówimy rzeczy które nie
wspierają kontaktu za jakim tęsknimy lub które nie wspierają pożądanego przez
nas efektu np. autentycznej chęci współpracy. I dlatego piszę ten post bo
relację a także swoje własne nawyki reagowania na trudne sytuacje
budujemy dzień po dniu i najlepiej w sytuacji spokoju, kiedy jest czas na
refleksje, na wyciągniecie wniosków co zadziało a co następnym razem chcemy
zrobić inaczej i jak konkretnie chcemy to zrobić.
Ja chcę pamiętać by w chwilach
bezsilności i frustracji nim cokolwiek zrobię lub powiem chcę wziąć minimum 3
wdechy i spojrzeć głęboko mojemu małemu człowiekowi w oczy by przypomnieć sobie
o tym w oparciu o jakie jakości chcę budować relacje z dzieckiem i je wspierać
i dopiero wtedy coś powiedzieć.
niedziela, 28 września 2014
"Głupi i głupek" - co możemy zrobić z ocenianiem
5-letnia
Ola od kilku tygodni upodobała sobie słowa głupi czy
głupek. Używa go gdzie może, aby określić swoją niezgodę
czy nudę. Słowo to nie ominęło również mamy Oli, która jest
"głupkiem" co kilka minut a co kilka kolejnych
minut jest "moją mamą ukochaną".
Jedno
i drugie wyrażenie jest oceniające. Pierwsze sprawia przykrość.
Drugie radość. Pierwsze sprawia tym więcej przykrości a drugie
tym więcej radości, jeśli każdą z tych ocen weźmiemy do siebie
i uznamy, że jest ona o nas samych. Oczywiście każda mama chce być
ukochaną mamą. Żadna nie chce być głupią mamą.
Czy
jednak tak naprawdę te słowa mówią coś o mamie? A być może
mówią tylko o dziecku? Co kryje się za krzykiem dziecka "Głupek,
głupek z Ciebie!"?
Im
częściej uda nam się spojrzeć na przychodzące do nas oceny jak
na informacje nie o nas ale o drugiej osobie, o tym co w danym
momencie jest dla niej ważne, tym będzie nam łatwiej usłyszeć
ich rzeczywiste przesłanie a w efekcie być może znaleźć dobre
rozwiązanie i dojść do porozumienia.
Jak
to zrobić? Po pierwsze postarać się nie ocenić wyrażenia głupi
czy głupek.
Zamiast tego starać się wczuć w to, co jest pod nimi: uczucia
dziecka, które doprowadziły go do wyboru takiego słowa i jego
niezaspokojone potrzeby. Za powyższymi słowami mogą się kryć
takie uczucia jak złość, irytacja, niepokój. A z potrzeb być
może potrzeba zrozumienia, jasności, swobody, zabawy... tu potrzeba
nam więcej kontekstu sytuacyjnego. Jeśli ten kierunek Was
interesuje możecie szerzej przeczytać o tym w naszym w naszym
artykule "Od ocen do faktów - czyli o patrzeniu na dzieci z perspektywy serca".
W
tym artykule chciałabym się skupić na innym aspekcie poruszanego
tematu. Czy da się żyć bez ocenienia? Czy ocenianie jest nam
potrzebne? We wrześniu w czasie jednych z warsztatów dla rodziców
wyłoniła się dyskusja wokół tego tematu. Na pierwszych etapach
mojej nauki Porozumienia Bez Przemocy wydawało mi się, że dobrze
jest unikać oceniania. Im dalej i głębiej szła moja nauka, tym
mocniej dostrzegałam: ocenianie jest w naszym życiu. Ono pomaga nam
się odnaleźć w gąszczu otaczających nas ludzi, sytuacji i
rzeczy. I jeśli tylko uda nam się to ocenianie połączyć z naszym
wartościami i klarownie wyrazić nasze preferencje, jest to również
okazja, aby inni poznali nas lepiej.
Patrząc
od strony teoretycznej Porozumienie Bez Przemocy rozróżnia dwa typy
oceniania:
1.
ocena jako etykietka odnosząca się do dychotomii złe/dobre, ładne/
nieładne, etc.
2.
ocenianie odsyłające do naszych wartości i pokazujące drugiej
stronie nasz wewnętrzny kompas.
Jak
wygląda to w praktyce:
Weźmy
ten sam przykład ze słowem głupek, abstrahując od tego, że
5-letnie dziecko prawdopodobnie nie będzie w stanie tak precyzyjnie
ująć swoich myśli i uczuć, w szczególności w chwili swojej
wściekłości.
Ocena
typ 1 - odsyłająca do typologii świata zły-dobry:
Jesteś
głupią mamą!!!!
Ocena
typ 2 - odsyłająca do wartości i pokazująca nasz wewnętrzny
świat:
Nie
podoba mi się, kiedy nie pozwalasz mi wyjść na dwór bez czapki,
bo jest 5 stopni. Czuję się zirytowana, bo marzę o swobodzie i
wyborze i chcę, abyś bardzo usłyszała tą moją tęsknotę.
Zobaczmy
też to na przykładzie ze świata dorosłych:
Ocena
typ 1 - odsyłająca do typologii świata zły-dobry:
Jesteś
najwspanialszą matką pod słońcem.
Ocena
typ 2 - odsyłająca do wartości i pokazująca nasz wewnętrzny
świat:
Podoba
mi się to, w jaki sposób reagujesz na słowa twojego dziecka. Jak
trzeci raz z rzędu po tym jak Twoje dziecko powiedziało to Ciebie
"Głupek!" starasz się nawiązać z nim kontakt i
pokazujesz swoje granice, czuję się zainspirowana, bo moja potrzeba
szacunku dla dziecka i siebie samego jest zaspokojona.
Oczywiście
próbując wyrazić ocenianie przez wartości, potrzeba nam więcej
słów, być może więcej wglądu w siebie. A co zyskujemy? Jesteśmy
bardziej precyzyjni, druga osoba ma większe szanse zrozumieć nas
dokładnie w taki sposób, w jaki chcielibyśmy być zrozumieni.
Podsumowując,
ocenienia jest wpisane w nas. Nasz mózg wciąż ocenia, próbuje
odróżnić to, co nam służy od tego, co nam nie służy. Zapewne
trudno by było żyć w świecie, w którym wciąż mówimy lub
słyszymy: "Jest mi to obojętne.", "Nie mam
zdania." Im częściej uda nam się wyrazić nasze
preferencje poprzez nasze wartości i potrzeby, tym jaśniej
pokazujemy gdzie są nasze granice, co jest dla mnie ważne, co
cenię. A jest to prawdziwa furtka dla drugiej osoby do poznania się
i zaproszenie jej, aby pozowliła sobie na to samo.
piątek, 29 sierpnia 2014
WARSZTAT SARAH PEYTON - certyfikowanej trenerki NVC i specjalisty od badań nad mózgiem.
Serdecznie zapraszamy na warsztat Sarah Peyton, który odbędzie się 26.02.2015-03.03.2015 pod Warszawa w Rajszewie.
To będzie niezwykły warsztat. Dlaczego?
Po pierwsze od trzech lat różne osoby podejmują się prób zaproszenia Sarah do Europy by mogła pokazać niecodzienne połączenie Porozumienia bez przemocy z neurobiologią. Tym razem Sarah zaprosiła Fundacja Nowych Możliwości EQUANTE a organizacją zajęły się Asia Berendt oraz Pernille Plantener.
Ponad to Sarah od lat jest certyfikowana trenerka CNVC o zajmuje się badaniami nad mózgiem. To naprawdę niecodzienne i wartościowe połączenie.
Dlaczego połączenie NVC i neurobiologii?
Na warsztat zapraszamy zarówno osoby, które zajmują się Porozumieniem bez Przemocy od jakiegoś czasu jak i osoby, które zaczynają swoją przygodę z tym praktykowaniem empatii i rozwijaniem umiejętności budowania relacji z innymi i samym sobą opartego na otwartym sercu i świadomości uczuć i potrzeb.
Gdy praktykujemy empatyczny kontakt zdarzają się sytuacje, gdy pomimo prób znajdowywania i odgadywania potrzeb nie nawiązujemy kontaktu. Ciało i serce nadal pozostają zamknięte i trudno jest uzyskać porozumienie. Tu właśnie pomocna staje się neurobiologia i zrozumienie jak działa nasz mózg, co wspiera ustalanie kontaktu a co niekoniecznie z punktu widzenia badań nad mózgiem.
Warsztat dostarczy uczestnikom:
• Wiedzy o tym, jak działa nasz mózg
• Możliwości zobaczenia i doświadczenia procesów, które uwalnia ból emocjonalny i uwalniają od trudnych przeżyć
• Informacji, gdzie w układzie nerwowym doświadczamy miłości i empatii i jak te procesy są ze sobą połączone
• Refleksji na temat jak korzystać z tej wiedzy i umiejętności po warsztacie by żyć szczęśliwym pełnym życiem i rozwijać swój potencjał.
Więcej informacji o warsztacie zajdziecie tutaj: http://rebuildingforempathy.wordpress.com/
Formularz do zapisów tutaj:
Zapraszamy i mamy nadzieję do zobaczenia na warsztacie!
.
środa, 30 lipca 2014
piątek, 6 czerwca 2014
Gdy od rana króluje w domu złość...
Dzisiaj o grze "Pytaki" w jej praktycznym ujęciu, choć nie tylko.
Jak co roku nastał czas egzaminu z angielskiego. Dodam, iż jest to długo wyczekiwany egzamin a decyzja o przystępowaniu do niego podejmowana z ciekawością i otwartością dziesięciolatki.
Nie mniej DZIASIAJ (może przez stres, może przez niepewność, a może deszcz lub cokolwiek innego) poranek zaczął się silnymi atakami złości, obwiniania wszystkiego i wszystkich dookoła (zaczynając od niewspółpracujących skarpetek a kończąc na mamie).
W sumie poza cierpliwością, empatia dla dziesięciolatki, bezwarunkową akceptacją połączoną jednak ze szczerym mówieniem jak JA się czuje w tej sytuacji i co jest dla mnie ważne nie miałam pomysłów na strategie, które mogłyby pomóc.
Aż tu nagle wściekłej dziesięciolatce wpadły w ręce PYTAKI i niespodziewanie, zamiast nakrzyczeć na nie, że pudełko nie takie, kostka za kwadratowa czy coś innego usłyszałam (powiedziane spokojnym głosem): "Zagrasz?"
Przystałam z radością. Zaczęła córa i od razu wylosowała polecenie by rzucić kostką uczuć, powiedzieć co to za uczucie i opowiedzieć o sytuacji w której tak się czuła. I co wypadło na kostce? ZŁOŚĆ.
Pytam więc, a opowiesz o sytuacji w której tak się czułaś. I usłyszałam: "To teraz tak się czuję..." I zaczęła się rozmowa: o tym co ważne, o bijącym mocniej sercu, potrzebie bliskości, chęci uznania pracy włożonej w przygotowanie się itp.
Było cudnie....
Potem losowałyśmy jeszcze kilka pytań a na końcu wypadło: "A jak wyglądałaby Twoja wymarzona sobota?" Ach.... ja się rozmarzyłam i zobaczyłam obraz: cisza (żadnych dźwięków), pełen spokój i harmonia i ja leżąca do południa w łóżku czytając książkę. I ta cisza dookoła.
A dziesięciolatka dodała swoją wersję: najpierw lody, potem dostajemy dużo 'kart Rio', potem rower i granie w 4-5 różnych gier planszowych.
W sumie też fajny plan...
No i poleciała na egzamin a ja trzymając kciuki do pracy.
Jak co roku nastał czas egzaminu z angielskiego. Dodam, iż jest to długo wyczekiwany egzamin a decyzja o przystępowaniu do niego podejmowana z ciekawością i otwartością dziesięciolatki.
Nie mniej DZIASIAJ (może przez stres, może przez niepewność, a może deszcz lub cokolwiek innego) poranek zaczął się silnymi atakami złości, obwiniania wszystkiego i wszystkich dookoła (zaczynając od niewspółpracujących skarpetek a kończąc na mamie).
W sumie poza cierpliwością, empatia dla dziesięciolatki, bezwarunkową akceptacją połączoną jednak ze szczerym mówieniem jak JA się czuje w tej sytuacji i co jest dla mnie ważne nie miałam pomysłów na strategie, które mogłyby pomóc.
Aż tu nagle wściekłej dziesięciolatce wpadły w ręce PYTAKI i niespodziewanie, zamiast nakrzyczeć na nie, że pudełko nie takie, kostka za kwadratowa czy coś innego usłyszałam (powiedziane spokojnym głosem): "Zagrasz?"
Przystałam z radością. Zaczęła córa i od razu wylosowała polecenie by rzucić kostką uczuć, powiedzieć co to za uczucie i opowiedzieć o sytuacji w której tak się czuła. I co wypadło na kostce? ZŁOŚĆ.
Pytam więc, a opowiesz o sytuacji w której tak się czułaś. I usłyszałam: "To teraz tak się czuję..." I zaczęła się rozmowa: o tym co ważne, o bijącym mocniej sercu, potrzebie bliskości, chęci uznania pracy włożonej w przygotowanie się itp.
Było cudnie....
Potem losowałyśmy jeszcze kilka pytań a na końcu wypadło: "A jak wyglądałaby Twoja wymarzona sobota?" Ach.... ja się rozmarzyłam i zobaczyłam obraz: cisza (żadnych dźwięków), pełen spokój i harmonia i ja leżąca do południa w łóżku czytając książkę. I ta cisza dookoła.
A dziesięciolatka dodała swoją wersję: najpierw lody, potem dostajemy dużo 'kart Rio', potem rower i granie w 4-5 różnych gier planszowych.
W sumie też fajny plan...
No i poleciała na egzamin a ja trzymając kciuki do pracy.
piątek, 23 maja 2014
Nasz internetowy kurs dla rodziców „SŁOWO MA ZNACZENIE – jak porozumieć się z dzieckiem” - już jest dostępny!
We współpracy z Fundacja Rodzice Przyszłości stworzyłyśmy internetowy kurs dla rodziców
„SŁOWO MA ZNACZENIE – jak porozumieć się z dzieckiem”. Kurs inspirowany jest Porozumieniem bez Przemocy i coachingiem.
Zawiera inne ćwiczenia i zagadnienia niż w książce – choć wszystko nadal w obrębie budowanie relacji rodzic-dziecko opartej na wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu i bezwarunkowej akceptacji, relacji która jest wspierająca zarówno dla dziecka, jak i dorosłego.
Kurs idzie z duchem obecnych czasów bo wykorzystuje nowe technologie: są ćwiczenia do wypełniania, filmiku, diagramy, scenki.
Kurs zawiera 12 lekcji, które można wykonywać we własnym tempie. Ważne – kurs zawiera całkiem spora dawkę wiedzy i inspiracji a jednocześnie jako, że dotyczy rodziców i ich dzieci wiele ćwiczeń jest w duchu coachingu czyli to uczestnik kursu potrzebuje je zrobić by miało to realne korzyści dla jego i jego relacji z dzieckiem.
Dla osób z naszych kręgów mamy kod promocyjny dający zniżkę 30% -zamiast 97 PLN daje to 68 PLN.
KOD PROMOCYJNY: frp22052014
Kurs jest dostępny tutaj: http://wiedza.rodziceprzyszlosci.pl/product/slowo-ma-znaczenie/
Jeśli uznacie, że komuś z Was lub komuś kogo znacie taki kurs mógłby pomóc by czerpać więcej radości z rodzicielstwa będziemy wdzięczne polecenie. Zależy nam by z kursem dotrzeć do szerokiego grona rodziców – bo forma internetowa pozwala skorzystać z niego rodzicom o dowolnej porze dnia i nocy bez względu na miejsce zamieszkania.
„SŁOWO MA ZNACZENIE – jak porozumieć się z dzieckiem”. Kurs inspirowany jest Porozumieniem bez Przemocy i coachingiem.
Zawiera inne ćwiczenia i zagadnienia niż w książce – choć wszystko nadal w obrębie budowanie relacji rodzic-dziecko opartej na wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu i bezwarunkowej akceptacji, relacji która jest wspierająca zarówno dla dziecka, jak i dorosłego.
Kurs idzie z duchem obecnych czasów bo wykorzystuje nowe technologie: są ćwiczenia do wypełniania, filmiku, diagramy, scenki.
Kurs zawiera 12 lekcji, które można wykonywać we własnym tempie. Ważne – kurs zawiera całkiem spora dawkę wiedzy i inspiracji a jednocześnie jako, że dotyczy rodziców i ich dzieci wiele ćwiczeń jest w duchu coachingu czyli to uczestnik kursu potrzebuje je zrobić by miało to realne korzyści dla jego i jego relacji z dzieckiem.
Dla osób z naszych kręgów mamy kod promocyjny dający zniżkę 30% -zamiast 97 PLN daje to 68 PLN.
KOD PROMOCYJNY: frp22052014
Kurs jest dostępny tutaj: http://wiedza.rodziceprzyszlosci.pl/product/slowo-ma-znaczenie/
Jeśli uznacie, że komuś z Was lub komuś kogo znacie taki kurs mógłby pomóc by czerpać więcej radości z rodzicielstwa będziemy wdzięczne polecenie. Zależy nam by z kursem dotrzeć do szerokiego grona rodziców – bo forma internetowa pozwala skorzystać z niego rodzicom o dowolnej porze dnia i nocy bez względu na miejsce zamieszkania.
wtorek, 22 kwietnia 2014
Poczucie winy - jak korzystać, aby iść do przodu a nie cofać się?
Już
jakiś czas temu obiecałam artykuł o poczuciu winy. I mam nadzieję, że trafiłam na dobry czas, po Świętach Wielkanocy, które są dla mnie o odradzaniu się. A właśnie praca z poczuciem winy według Porozumienia Bez Przemocy jest też dla mnie o tym - o codziennym odradzaniu się po poczuciu winy.
To uczucie można wrzucić do jednego worka ze złością i wstydem.
Według Porozumienia Bez Przemocy są to uczucia alarmy. Alarmy, bo
są dla nas informację, że pewne nasze potrzeby mocno domagają się
naszej uważności.
Złość
informuje
nas o tym, iż realizacja jakiejś mojej potrzeby lub potrzeb jest
potężnie zagrożona. To wywołuje moc energii do działania.
Pytanie tylko, jakie to będzie działanie: wspierające czy
niszczące relację?
Poczucie
wstydu mówi
nam o tym, iż być może przekroczyliśmy pewne granice drugiej
osoby a może wspólnoty i jest ryzyko, że możemy zostać z niej
wykluczeni czasowo lub na zawsze. Pytanie, więc jak tę moc
wykorzystamy: będziemy się za to samobiczować? Będziemy negować,
iż w sumie nic wielkiego się nie stało a druga strona jest
przewrażliwiona? A może z szacunkiem przyjrzymy się, czym są te
granice, jakie stoją za nimi potrzeby?
Natomiast
poczucie
winy mówi
nam, iż próbując zaspokoić własne potrzeby być może zrobiłem
coś albo czegoś zaniechałem, co może mieć wpływ na
niezaspokojenie potrzeb drugiej osoby. Jest w tym lęk o zerwanie
więzi, troska o drugą osobę. Często również jest lęk: jak
zaspokoją tę potrzebę to wydaje
mi się,
że nie będę mógł zaspokoić innej potrzeby. Specjalnie
podkreśliłam wydaje mi się. Tu właśnie jest moc pracy nad
poczuciem winy. Nasze przyzwyczajenia, nawyki nierzadko podpowiadają
nam, że jest tylko jedno wyjście, no może dwa, ale na pewno nie
więcej. Jednak gdy ruszymy proces kreatywności, okaże się, że
wyjść jest wiele. Nasz umysł jednak chce pójść na skróty i
podwiada nam to, co już znamy, to zna nasza kultura od tysięcy lub
więcej lat.
Poczucie
winy jest dobrze znane przede wszystkim kobietom i matkom. W naszym
wychowaniu dostałyśmy niemal wszystkie dużą dawkę nauki o tym,
iż musimy dbać o innych, troszczyć się o innych, nie myśleć
tylko o sobie. To myślenie, które jest piękne samo w sobie, może
być jednak zgubne, gdy zapomnimy jednocześnie o innej prawdzie:
zadbać o innych, możemy dopiero wtedy, gdy sami mamy realne
poczucie zadbania o siebie. Czyli chodzi o równowagę
między troską o siebie i troską o innych.
Przykład
z życia mamy: przez ostatnie 2-3 tygodnie Kasia miała dużo pracy,
dużo się działo, dużo brała na siebie, aby dokończyć pewne
rzeczy i poczuć satysfakcję z tego. W efekcie miała mniej czasu
dla dzieci i domu i oczywiście dla siebie. Kiedy wieczorem wracała
do domu zastanawiała się, co ma zrobić: pobawić się z dziećmi?
Iść jednak na lekcje tańca, które dają jej tyle radości i
relaksu? Poczytać książkę? Każdy wybór wydawał się jej zły.
Miała poczucie winy, iż za mało spędziła czasu z dziećmi. Miała
też poczucie winy, iż za mało dba o siebie, jest potem zmęczona.
Zaczęły krążyć jej myśli po głowie, iż nie powinna była brać
tyle na siebie w pracy, choć jednocześnie wiedziała, ile radości
sprawił jej ten ostatni projekt, w którym pracowali z organizacjami
pozarządowymi.
Gonitwa
myśli i uczuć zaczęła się w głowie Kasi. Wyrzuty sumienia,
wyskoki złości i niezadowolenia, samooskarżanie się. Kasia
poczuła się okropnie zmęczona i bezsilna.
Jak
w tym momencie może jej pomóc proces proponowany przez Porozumienie
Bez Przemocy, czyli wrzucenie całej sytuacji w model 4 kroków i
rozebranie jej na części pierwsze?
Obserwacja:
Przez
ostatnie 3 tygodnie pracowałam od 8 do 18. Wieczorem nie miałam
czasu bawić się z dziećmi dłużej niż półgodziny. Skończyłam
też projekt, nad którym pracowałam od 3 miesięcy i został on
pozytywnie przyjęty.
Uczucia:
Czuję
się zmęczona, smutna i jednocześnie usatysfakcjonowana.
Potrzeby:
Moja
potrzeba wyzwań, dotrzymywania umów zostały spełnione.
Moje
potrzeby kontaktu, bliskości, odpoczynku nie zostały spełnione.
Żadna
z tych potrzeb nie jest ważniejsza, lepsza czy gorsza. Ona istnieją
i każda z nich się domaga uwagi. Co zrobić, aby zwiększyć szansę
na zaspokojenie ich? A może tylko na zauważenie?
Prośba:
Chciałabym
porozmawiać w najbliższym tygodniu z moimi dziećmi jak przeżywają
moją nieobecność, zrobić jakąś grę czy zabawę w tym temacie.
Chciałabym również ustalić z moim partnerem, jak możemy w takim
okresie organizować czas dzieciom, aby miały poczucie troski.
A
na tu i teraz chcę opłakać, iż czasami tak czas i przestrzeń się
zakręca, iż trudno zaspokoić jest wszystkie potrzeby. Chcę to
widzieć. Chcę widzieć siebie, jako osobą rozwijającą się a nie
perfekcyjną, która nie ma prawa do błędów, bo to daje mi
poczucie wolności, elastyczności i życia.
Porozumienie
Bez Przemocy uczy nas, iż poczucie
winy jest tylko i aż alarmem.
Nie należy zamiatać go pod dywan, lecz szukać potrzeb, które
stoją za nim a w dalszej kolejności albo szukać strategii albo
opłakać, iż jednak tym razem się to nie udało. Może następnym!
czwartek, 17 kwietnia 2014
wtorek, 1 kwietnia 2014
Dogadać się z dzieckiem na konferencji "Dziecko to dar" - 11 kwietnia 2014, Warszawa
środa, 19 lutego 2014
wtorek, 11 lutego 2014
Uciekające guziki..
Dzisiaj trochę z przymrużeniem oka:)
Próbuję ubrać dziecko, zapiąć guziczki w piżamce.
Jednak malec jest tak podekscytowany wygraną w grę przed chwila, iż cały czas podskakuje i macha rękoma. Bryka, fika i jest w nieustanym ruchu,
Hop! Hop! Hop! Hop! i tak bez końca!
Proszę by przez chwilę stanął w bezruchu.
Hop! Hop! Hop! Hop! i tak bez końca!
Malec nadal skacze i macha rękoma.
Już chcę coś dalej powiedzieć, poprosić by się zatrzymał, lecz nagle patrzę na całą tę sytuację z „nowej” perspektywy.
Zauważam ten niezwykły błysk w oczach dziecka, czystą radość i życiodajną energię, której doświadcza. Widzę jak bardzo jest w tej chwili żywiołowy ale i autentyczny i spontaniczny.
.
I pojawia się myśl (uśmiecham się sama do siebie).
I pojawia się myśl (uśmiecham się sama do siebie).
„Zapinanie skaczącej bez przerwy piżamy może być dobrym treningiem przygotowującym mnie do starości by umieć wtedy zapiąć sobie guziki jak będę mi się trzęsły ręce”.
Dziecko skacze i świetnie się bawi a ja poluje na skaczące guziki. W sumie oboje się dobrze bawimy!!!
wtorek, 28 stycznia 2014
Dialog w duchu NVC to..
Dialog w duchu NVC (Porozumienia Bez Przemocy) może nam pomóc lub nie pomóc w rozwiązaniu sytuacji. Na pewno pomaga w utrzymaniu relacji wysokiej jakości.
Werbalne użycie NVC to tylko peryferia tego, czym jest NVC: bardziej jest to o pewnym zbiorze założeń i intencji w kontekście kontaktu ze sobą i z innymi, docierającym do potrzeb każdej ze stron, szukającym potrzeb nawet za zachowaniem, którego nie lubimy oraz o dzieleniu się mocą zamiast używania prze-mocy, czy nad-mocy.
W naszych słowach inspirowane Inbal Kashtan "Parenting from your heart"
Werbalne użycie NVC to tylko peryferia tego, czym jest NVC: bardziej jest to o pewnym zbiorze założeń i intencji w kontekście kontaktu ze sobą i z innymi, docierającym do potrzeb każdej ze stron, szukającym potrzeb nawet za zachowaniem, którego nie lubimy oraz o dzieleniu się mocą zamiast używania prze-mocy, czy nad-mocy.
W naszych słowach inspirowane Inbal Kashtan "Parenting from your heart"
niedziela, 26 stycznia 2014
piątek, 24 stycznia 2014
Życiodajna wdzięczność
Być wdzięcznym można tylko wtedy, gdy wszystko jest już idealnie
– nieprawda!
Być wdzięcznym można być wtedy, gdy wszystko idzie po naszej
myśli – nie tylko!
Wdzięczność nie ma granic i ram, w które trzeba ją wkładać. Jej obszar i zakres kreujemy my sami. Jak? W moim odczuciu - poprzez świadomość chwili, swoich doznań w ciele, uczuć i potrzeb. Ta świadomość wymaga zatrzymania się i dostrzeżenia tego, co jest wokół nas. Zapytania siebie samego:
„CO SIĘ TERAZ DZIEJE?” a potem „CO CZUJĘ?” oraz „CO JEST DLA
MNIE WAŻNE?”
Mając kontakt z samym sobą mogę pójść dalej – zobaczyć (z
pełnym szacunkiem i otwartością) czego pragnę a nieraz czego mi brakuje i
jednocześnie spytać siebie „CO JUŻ MAM?” i jeszcze idąc jeden krok dalej „ZA CO
JESTEM WDZIĘCZNA?”
Wdzięczna sobie, innym, światu. To nie muszą być duże rzeczy
a jednocześnie istotne.
- Mogę być dzisiaj wdzięczna za ciepło w domu, dzięki temu wracając zmarznięta mogę się ogrzać.
- Mogę być wdzięczna za nieustające (choć nadal dość nieumiejętnie:)) próby kontaktu, które podejmują moje dzieci. Nie mogą bez siebie żyć a jednocześnie większość ich interakcji kończy się kłótnią i silnymi emocjami. A to jedno za bardzo chce pomóc drugiemu, a drugie chce być samodzielne. A za chwilę drugie bardzo chce pomocy i przytulania się a pierwsze teraz chce być niezależne.
- Mogę być wdzięczna za życie - za to, że moje dzieci są i choć codzienność rodzicielska nadal mnie zaskakuje, to jednocześnie stale się siebie i ich uczę.
Dzięki wdzięczności mogę połączyć się z pełnią, którą mam w
sobie. I to wcale nie chodzi o to by pomniejszać rolę swoich pragnień, tęsknot, tego, czego nie mamy a nam na tym zależy. Przyjmuję brak z szacunkiem i pełną
uwagę. Z emocjami, które z nim się wiążą. Daję temu uwagę i jednocześnie
świadomie idę dalej do tego, co już teraz mam i poszukuję wdzięczności, którą mam
w sobie.
Dzień rodzica to nieraz gonitwa z prędkością światła,
godzenie jednocześnie życia rodzinnego, pasji, życia zawodowego, rozwoju – to może
być nie lada zadanie.
By mieć siłę i inspirację potrzebuję dodać sobie
życiodajnego paliwa a dla mnie takim właśnie paliwem jest wdzięczność.
Kończę ten wpis z wdzięcznością, iż mogę pisać tego blog, bo dzięki
temu mogę się dzielić tym co dla mnie ważne i jednocześnie inspirować inne
osoby.
czwartek, 23 stycznia 2014
środa, 22 stycznia 2014
czwartek, 16 stycznia 2014
Współpraca i motywacja w świecie dziecko-rodzic - audycja Empatia na fali w radio WNET
Zapraszamy do odsłuchania audycji, którą poprowadziłyśmy 15 stycznia b.r. w radio WNET w ramach co tygodniowej audycji Empatia na Fali - audycji inspirowanej założeniami Porozumienia bez Przemocy.
Współpraca i motywacja w świecie dziecko-rodzic.
Współpraca i motywacja w świecie dziecko-rodzic.
Subskrybuj:
Posty (Atom)