sobota, 24 sierpnia 2013

Nie nakręcaj spirali złości...

Chciałabym dziś porozmyślać o spirali złości i o tym, czy możemy jej sami nie nakręcać.

Oto wakacyjna rozmowa mamy i 7-latka o nudzie i tablecie
 
Mama: Proszę zostaw już tego tableta. Wczoraj i tak dużo już przy nim spędziłeś czasu.
Syn:    Ale ja chcę.
Mama: Nie, zostaw proszę. Idź do pokoju i znajdź może jakąś książkę. 

Spirala złości zaczyna się podkręcać. Czuć to wyraźnie w głosie mamy i w ciele dziecka. Mamie w głowie zaczyna rodzić się wiele ocen na temat dzisiejszych dzieciaków i tych sprzętów.
 
Syn:  Ale mi się nudzi samemu! - zaczyna płakać.

W tym momencie, jak w każdym innym mamy wiele rozwiązań. Każde z nich pociąga za sobą inne konsekwencje, inny bieg wydarzeń, służy nam bardziej lub nie służy nam wcale.

Jednym z nich może być krzyk mamy na dziecko. Krzyk tak donośny, że dziecko się przestraszy lub zrezygnuje i odejdzie w swój kąt.  Ale na ten krzyk dziecko też może zareagować krzykiem. I w efekcie i mama i syn pójdą w swój kąt. Może być kara: "jeśli jeszcze raz dziś dotkniesz tableta, to...." lub nagroda "jeśli wytrzymasz jeszcze godzinę, to w nagrodę pójdziemy na lody."  Każda opcja jest możliwa. Powstaje pytanie, które zadajemy regularnie na naszych warsztatach rodzicom: czy takie rozwiązanie służy Tobie, służy dziecku, czy służy przekazywaniu wartości, które są dla Ciebie cenne? Czy służy lepszemu poznaniu się?

Ta chwila kiedy czujemy, że spirala złości, irytacji, frustracji się nakręca - a zazwyczaj to czujemy, a w każdym razie można to wyćwiczyć w sobie, aby czuć tę chwilę - jest chwilą, kiedy możemy podjąć decyzję: co chcę zrobić, aby mi służyło. W naszej sytuacji z tabletem mama wybrała tak:

Mama siada na podłodze koło syna, który przysiadł z tego płaczu, kładzie rękę na jego plecach i głęboko oddycha, patrząc na twarz dziecka. To czas kiedy ona sama próbuje zrozumieć co się dzieje w niej i w dziecku. Oddala od siebie mysli: ja mam rację, on się myli. Ja wiem lepiej, on jest tylko dzieckiem. I w końcu mówi:

- Chciałbyś, aby było ciekawie i żeby to było z kimś?
- Hmm.
- Nudzisz się bez towarzystwa i wtedy do głowy przychodzi ci tylko gra na tablecie, tak?
- Tak. - dziecko nie płacze już. Patrzy na mamę. 
- Chciałabym Ci potowarzyszyć w zabawie. Potrzebuję jednak około 20-30 minut na skończenie pracy, którą zaczęłam. Czy chciałbyś się w tym czasie zająć czymś innym poza graniem na tablecie i dołączę do Ciebie i wymyślimy wspólną zabawę?
- A nie możesz teraz?
- Teraz nie potrafiłabym się skupić na zabawie, gdyż rozpoczęłam pracę. Chcą ją skończyć i móc w pełni potem być z Tobą.
- Nie wiem co robić.
- Żaden pomysł nie przychodzi Ci do głowy, tak? Czy chciałbyś, abym pomogła Ci znaleźć jakieś zajęcie?
- Nie...
- Spotkamy się najpóźniej za 30 minut w kuchni?
- Tak. Pójdę porysować samoloty.
- OK.

To rozwiązanie służyło mamie: podtrzymała kontakt z dzieckiem przez zauważenie jego potrzeb, zadbała o swój czas na pracę, wsparła dziecko, choć nie rozwiązała za niego problemu, okazała mu szacunek. Wszystko to złożyło się na fakt, iż zarówno dziecko jak i mama kolejne godziny z tego dnia spędziło w dobrym klimacie i porozumieniu.

Oczywiście kwestią nudy i tableta i tych sprzętów i osądów o nich, mama zajmie się jeszcze oddzielnie, sam na sam lub z "empatycznym przyjacielem", gdyż sama chciałaby sprawdzić bardziej co ją w tym denerwuje, a co one dają dziecku, a co może odbierają, może to tylko lęki, a może prawdziwa troska. Z pewnością wie, że nie chce być w klimacie: ja wiem lepiej, ty nie masz racji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz