wtorek, 13 sierpnia 2013

Są czasem trudne dni...

Są czasem trudne dni - trudno je sklasyfikować, przewidzieć... Po prostu przychodzą i chcę umieć sobie z nimi poradzić. Choć wiem, że mijają to w danej chwili, gdy nastają, trudno o tym pamiętać.
To dni gdy czuję napięcie w ciele i takie lekkie poddnerwowanie.
Niby, z pozoru wszystko jest w porządku, jednak odczuwam zniecierpliwienie, zniechęcenie i lekką złość wprawiają mnie "byle głupoty".
Dla mnie najlepsze antidotum na takie sytuacje to chwila sam na sam. Czas by nawiażać kontakt ze sobą, czasem poprzez pisanie, czasem poprzez spacer czy ćwiczenia itp. To co jest ważne to mniejsza ilość bodzców zewnętrzych, ciszą i tylko ja z sobą.
Tak wygląda wersja idealna - niestety w codziennym życiu nie zawsze mogę sobie na nia pozwolić.
Co wtedy? 
Mój sposób na poradzenie sobie z własnym rozdrażnieniem to:
  1. UPRZEDZAM OTOCZENIE: Powiedzenie otoczeniu, dzieciom, bliskim, że dzisiaj mam gorszy dzień i potrzebuję robić mniej niż zwykle rzeczy na raz, robić je wolniej i co więcej potrzebuję trochę czasu dla siebie. Takie powiedzenie nie załatwia mi, że tak będzie, lecz przynajmniej oni wiedzą, gdzie w danej chwila ja jestem i mogę to tego wracać w konkretnych sytuacjach z konkretnymi prośbami.
  2. ZAUWAŻAM BURZĘ MYŚLI: Robię sobie herbatę zieloną lub kawę zbożową z mlekiem kokosowym i czy się wali czy pali siadam gdzieś w odosobnieniu i piszę - wszystkie myśli, które krążą po mojej głowie. A jest ich zazwyczaj całe mnóstwo! Zaczynają się od "znowu on/ono...", "powinnni oni.on" itp. Pełno w nich uogólnień, ocen, porównań, osądów. No cóż te wszystko myśli są w mojej głowie, więc nie ma co udawać, ze ich nie ma. Zauważam je - czasem wypowiadam, czasem wypisuję - rożnie. Jednak to co kluczowe daję im uwagę i im więcej ich siebie "wyrzucę" tym bardziej oczyszcza się mój umysł. Nie roztrząsam ich, nie przywiązuję się po prostu zauważam i idę dalej. Trwa to dobrych kilka minut.
  3. DAJĘ UWAGĘ CIAŁU: Kolejny etap to zauważenie co się dzieje teraz w moim ciele. Jak wygląda oddech - czy jest płytki czy głęboki, spokojny czy przyśpieszony. Robię szybkie skanowanie ciała w poszukiwaniu napięć, blokad i przeróżnych odczuć w ciele.
  4. NAZYWAM UCZUCIA: nazywam to co w danej chwili czuję czasem lubię też przy tym sobie rysować różne kształty, kolory. Jednak to co ważne - zaglądam w głąb siebie i wsłuchuje się w swoje uczucia by je zauważyć i ponazywać. Jeśli mam z tym trudność  - może to być sygnał, że na etapie wypisywania myśli czy uważności na ciało potrzebuję spędzić więcej czasu. 
  5. POSZUKUJĘ POTRZEB: Znając swoje uczucia przystępuję do uświadomienia sobie swoich potrzeb. Do każdego uczucia odnajduję jedną potrzebę. Czasem się powtarzają - i to w porządku. Dzięki świadomości swoich potrzeb powoli dochodzę do tego co tak naprawdę jest dla mnie teraz ważne, za czym tesknię lub czego pragnę. Dzięki temu lepiej rozumiem sama siebie, zyskuję jasność co do tego co się ze mną dzieje.
  6. FORMUŁUJĘ POTRZEBY: Wiedząc co jest dla mnie ważne zastanawiać się jak na bazie tego mogę zadbać o to czego potrzebuję - innymi słowy jak w swoich planach uwzględnić to co jest dla mnie kluczowe a z czym przed chwilą nawiązałam kontakt. W tym celu formułuję konkretną, wyrażoną w pozytywie, wykonalną prośbę. Do kogo? A to różnie - bardzo często do samej siebie (na przykład. chcę sama siebie poprosić o więcej czasu dla siebie i to szczególnie rano. A konkretnie chcę dwa razy w tygodniu wcześniej chodzić spać i potem wcześniej wstawać by rano mieć chwilę na ćwiczenia.). Zdarza się też, że będąc w kontakcie ze swoimi uczuciami i potrzebami prośbę kieruję też do partnera czy dzieci.
Po takiej drodze lepiej siebie rozumiem. Wiec, co jest dla mnie ważne i mogę wziąć odpowiedzialność jak o to zadbać. Nie wybucham na błahostki, nie miotam się lecz biorę swoje życia (uczucia, potrzeby) w swoje ręce i dbam o nie. Czasem z czegoś innego zrezygnuję, czasem coś odpuszczę - lecz dzięki temu nie żałuję swoich działań nawet w trudne dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz